czwartek, 13 listopada 2014

Fat bitch.

Po przekroczeniu 600 kalorii przestałam liczyć. Było gorzej i gorzej. A mój żołądek krzyczał, prosząc o więcej... Upadłam. Dałam się złamać. Przestałam walczyć. Poczułam się jak trzy lata temu po niedzielnym obiedzie kiedy organizm tak wygłodzony nie panował nad potrzebą kalorii, jadłam i jadłam tak naprawdę nie będąc świadomą, liczyło się tylko to, że obiad był pyszny a ja bardzo głodna. Tak oto wisiałam ze spuszczoną głową i palcami w gardle w kiblu. Nie chcę do tego wracać, wymiotowanie krwią, bóle brzucha, skurcze, ból gardła, brak sił. Waga stała. Bezustanna walka o to 
 czego chcę się najbardziej a to co jest najtrudniejsze. Bardzo ciężko było mi wyjść z bulimii, sama bym sobie nie poradziła. Wymiotowanie kilka razy dziennie, skłoniło mnie do czegoś najgorszego. Powiedziałam stop i staram się trzymać tę barierę jak najdalej ode mnie. Jest ciężko, bardzo ciężko. Ale nie mogę się poddać nie teraz, nie po tym wszystkim. Ten dzień tylko nieznacznie przypomniał mi chwilę mojego życia kiedy byłam na dnie, pogrążona całkowicie w odmętach strachu, bólu i rozczarowań - sobą. Zawsze walczyłam, ale ta walka niosła za sobą gorsze konsekwencję. Mia przyprowadziła przyjaciółkę, kazała jej się mną zaopiekować i szeptać do ucha bym pozwoliła tamtej wrócić. Mia odeszła, nie wiedziała, że Ana jest egoistką i wolała być jedyna, najlepsza. Stała się. I to ja stałam się nią. Wpuściłam ją, nieświadomie do swojego umysłu kiedy już ona robiła porządki, małe drobne szczegóły sprawiły, że znów czuję to wszystko. Nigdy nie chciałam być anorektyczką, nie dążyłam do tego, nawet nie myślałam o tym, czy mogę być gruba. Co to wtedy znaczyło... Do czasu szeptów, które słyszałam na swój temat. Waga spadała, stała, stała później spadała. Groźby rodziców szpitalem, odebraniem dostępu do wszystkiego, pilnowanie. Waga stoi, stoi i wzrasta. 
Niestety nikt nie wiedział, że czułam się dobrze będąc głodna, lekka. Kiedy mogłam mieć kontrolę.
Dlatego staram się walczyć, o siebie. Chcę tylko stracić te pięć kilogramów. Choć wiem, że później będzie kolejne pięć... Potem kolejne i kolejne. W końcu będę chciała ważyć idealne zero. Ale rozmiar zero nie istnieje. Czy ja też nie chcę istnieć? Boli mnie moja słabość do wszystkiego. Mam nadzieję, że gdy jutro się obudzę wstanę silniejsza, muszę walczyć do końca, i nie poddawać się. Nie jestem słaba.

Wyglądasz dziś strasznie
pewnie znów przytyłaś
Nie mieścisz się w spodnie-
nie zauważyłaś??

Musisz szybko schudnąć
bo jesteś za tłusta
znów za dużo zjadłaś-
czy to nie rozpusta??

Masz za grube nogi-
nie wstydzisz się tego??
przypominasz beczkę-
zejdź z oblicza mego

Popatrz na swój brzuszek
i na swoje uda
czy nie będzie lepiej
kiedy będziesz chuda??

Zobacz na modelki-
patrz jak wyglądają
Masz być taka jak one-
niech twe kości wystają

Teraz nie ma szans
byś była szczęśliwa
Bo jesteś za gruba-
i tak to już bywa

Przestań wreszcie jeść
zacznij dbać o ciało
a wtedy zostaniesz-
MODELKĄ- jakich mało


 słaba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz