Witam Was Kwiatuszki,
Połowę dnia w szkole przeżyłam. O dziwo, aktualnie siedzę na przystanku i czekam na autobus. Jestem głodna, a może cholernie głodna. Na śniadanie zjadłam sałatkę warzywną i kromkę chleba z masłem osełkowym. Myślę ile mogła mieć kalorii. Nie wiem jak to obliczyć. W domu nie mam wagi kuchennej, przydałoby się w takową zainwestować. Czy może któraś z Was wie ile mogą mieć dwie łyżki stołowe takiej sałatki?
Boję się, że gdy wrócę do domu rzucę się na jedzenia jak opętana. Albo będzie znowu obiadek typu bomba kaloryczna.
W szkole sobie jakoś radzę. Nauczyciele narzekają na moje nieobecności. Mimo, że tydzień temu latałam po lekarzach jak głupia by dowiedzieć się, że wszystko jest pięknie.
Mam dużo nauki i pracy domowej. Nauczyciele wymagają coraz bardziej. Do tej pory pamiętam jak dużo osób mówiło, że w liceum jest łatwiej. Jestem w drugiej klasie i nie nauczyłam się do tej pory, że nigdy nie ma rzeczy prostych. Nawet taka głupia gra. Nie jest prosta bo wymaga czasu aby ją rozwiązać.
Kolejna poranna kłótnia z matką. Znowu jej groźby typu, że jak skończę osiemnaście lat to wywali mnie z domu. A byłam miła. Jak wstała zrobiłam jej herbatę. Ale znowu jej się coś nie spodobało. Chciałabym mieć taką normalną mamę, mówić jej o wszystkim rozmawiać śmiać się. Ale jej nigdy nie mogę nic powiedzieć. Gdy powiedziałam jej o swoich problemach, powiedziała, że kupi mi sznurek, żeby było mi łatwiej się zabić. Chcę już autobus do domu. Głowa boli coraz bardziej.
Trzymajcie się Kruszynki. Mam nadzieję, że sobie radzicie. ♡
wtorek, 6 października 2015
Przeżyłam
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Też mam już trochę nieobecności w szkole
OdpowiedzUsuńWierzę, że będziesz mieć kontrolę na jedzenie a nie jedzenie nad tobą...
Trzymaj się chudo
buziaki Blair :*
Mnie nauczyciele też się bez przerwy czepiają jeśli chodzi o nieobecności...
OdpowiedzUsuńA co do mamy, to mam podobnie ze swoim ojcem. Czasami chciałabym normalnie z nim pogadać, pośmiać się czy po prostu poczuć rodzinną więź między nami. Niestety chyba takiej więzi już nie ma, a on też najchętniej wcisnął by mi w dłonie sznurek i problem z głowy.
Bądź silna i trzymaj się :*
Ja zwykle zaglądam na ilewazy.pl - tam często są podane porcje w postaci łyżek czy porcja w porównaniu z dłonią. Wtedy na oko odmierzam jaka to część podanej porcji i liczę mniej więcej ile to ma gramów, a potem - ile kalorii. Mam nadzieję, że rozumiesz, o czym mówię.
OdpowiedzUsuńOj, liceum nie jest łatwiejsze. Jest dużo trudniejsze od gimnazjum. Nie wiem, kto naopowiadał bzdur, że niby jest tam łatwiej. :p
Powodzenia w sytuacji z mamą. Trzymaj się! :*
Liceum jest łatwiejsze pod względem, ludzi, przynajmniej dla mnie, ale nauki jest cholernie dużo i naprawdę trudno nad tym nadgonić. Jeśli chodzi o jedzenie, mi zdecydowanie łatwiej jest powstrzymać się kiedy nie ma mnie w domu-nie potrafię jeśc przy ludziach. Poza tym wracam taka zmęczona, że rzadko mam siłe żeby cokolwiek sobie przygotować. Trzymaj się, napewno dasz radę♥
OdpowiedzUsuńbierz jedzenie do szkoły co kolwiek po to wlasnie żeby nie było głodu wilczego jak wracasz do domu, choby w szkole jeden owoc i wodę zawsze to coś ci pomoze :)
OdpowiedzUsuńMnie też długo nie ma w szkole. Nauczyciele narzekają, a najbardziej moja wychowawczyni.
OdpowiedzUsuńCo do mamy, to postaraj się z nią porozmawiać tak na spokojnie i powiedzieć jej, co cię boli.
Staraj się brać chociaż jakiś owoc/warzywo do szkoły. Będzie ci lepiej :)
Zapraszam do mnie, kochana.
Trzymaj się CHUDO
Mam podobnie z mamą... więc doskonale wiem co czujesz...
OdpowiedzUsuńWierzę, że dasz radę panować nad tym co jesz,
trzymam kciuki . ;*
lepiej nie unikaj szkoły bo narobisz sobie zaległości i będzie ci ciężko nadrobić
OdpowiedzUsuńpodziiwiam cię że tak mało jesz
Cześć, jestem nowym Motylkiem. Chciałabym prosić o pomoc, link do mojego bloga: http://wecanbebutterfly.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń