Bardzo dawno mnie tutaj nie było. Aż dziwnie pisać jakieś słowo. Wszystko zdaje się być obce... Cudze i zimne. Powieki, kruche opadające na blade dłonie. Żyły, linie papilarne widoczne w nieładzie i chaosie. Rzęsa spadająca jedna za drugą. Usta popękane, nie zaznawszy ciepła. Cichutko szepczą -
płaczę.
Czuję się
silniejsza psychicznie. Jestem kryształową kuleczką na dnie szkatułki - to moje więzienie. Klatka z kości. Tak pięknie tworząca gorset i z pajęczyn wstydu i nienawiści do siebie. Boję się, że gdy tylko zrobię głęboki wdech i wydech - głosy ucichną i zostanę sama. A bezpieczny gorset pęknie i wyleje się razem z litrami tłuszczu. Stukam zimnymi dłońmi w klawiaturę. Myśli tak chaotyczne nie dają mi spokoju. Czy tonę?
Nie śpię, bo choć wiem iż jeżeli zasnę to koszmar się powtórzy. I wiem, że jeśli nie złapiesz mnie za rękę - nie obudzę się. A wszystko zostanie zalane czarnym atramentem. Wszystko zmiesza się i stanie jednym, wielkim... Czym? Och... Nie ma gorszego miejsca na ziemi. Uwierz mi. Nie ma gorszego snu niż ten, kiedy wyrywasz mi żebra i wycinasz powieki. Och, a krew spływa mimowolnie bo bladej skórze. Urocze. Czy naprawdę umieram?
Tak. Tak, umarłam już. Męczę się, krzyk dławi mnie, łzy cisną się do oczu - nie czuje. Nie czuję już niczego.
"Na zewnątrz robiłam wrażenie
bezproblemowej,otwartej i dobrze zorganizowanej osoby. W środku jednak
przypominałam gąsienice w swoim kokonie. Zamotana we własne problemy i
lęki.Całkowicie zamknięta i często blisko pęknięcia".
uwielbiam twój blog
OdpowiedzUsuńDziękuję, to bardzo miłe. Cieszę się, że Ci się podoba.
Usuń