środa, 17 grudnia 2014

Hello, are you there?

 "Chcę biec, lecieć, bić skrzydłami tak mocno, aby nie słyszeć niczego poza łomotem własnego serca."
To już kolejna z rzędu bezsenna noc. To dziwne uczucie czuć Cię za plecami, kiedy cichutko szepczesz - gruba, słaba, brzydka, beznadziejna, niepotrzebna... Suka. 
Zasługuję na to, wiem to. Świadomość cholernej przegranej jest dobijająca. Ale nie robię nic by przykryć jedwabnym szalem wstydu wszystkie błędy. Dlatego zakrywam dłonią twarz, jest mi przykro. Pustka, odkąd znowu przyszłaś. Postanowiłaś zostać. Nie mam pojęcia na jak długo. Ale zostań, bo nie chcę być sama. Nie wiem co mam robić dalej, czuję ogromną niechęć - silną pustkę do wszystkiego. Nic mi się n i e  c h c ę. Wiesz? To przygnębiające. W głowie snuję tak wiele planów. Kiedy już wiem, że mam to zrobić i bardzo chcę. - Pstryk! I wszystko cichnie. Przychodzisz i chwytasz mnie za dłoń. Masz takie lodowate ręce... Przeraźliwie chłoną każdą odrobinę ciepła. I wtedy zaczynam się bać, że ją puścisz, że odejdziesz.
Nie zostawisz mnie, prawda? Raz, dwa, trzy... Bolało prawda? Miało boleć. Zasłużyłaś na to. cholerna kaleka, myślała, że gdy pójdzie do nowej szkoły wszystko się ułoży, problemy znikną. A co ze szkołą? Obiecywałaś. Właśnie, zawsze obiecujesz. Nie zdasz, nie było cię tyle czasu w szkole. Nie mogłaś. A co z resztą? Nic się nie zmienia? Spójrz na rodziców, czy to nie smutne? Wigilia, nienawidzę świąt.
Pamiętasz ostatnią, przyjaciółko? Kilka godzin siedzenia w łazience, szlochania z głową spuszczoną w dół. Bulimiczka.
Mój pokój cały wypełniony jest Twoim zapachem. Goździki i miód. Chłodne powietrze. I krew, dużo krwi pozostawionej na moich rękach. Kolejna kara, dlaczego mam na to patrzeć?
Ratuj się.

3 komentarze:

  1. nie wiem czy mogę powiedzieć, że jest to bardzo fajny post lub coś w ten deseń, ponieważ z jednej strony to co napisałaś jest smutno a nie fajne :( Natomiast patrząc z drugiej strony ujęłaś to pięknymi słowami :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń