Witaj osobo.
Która na pewno tego nie czyta.
A może tak.
Może.
Najzabawniejszą rzeczą, którą dostrzegasz po tym jak miesiącami wmawiasz sobie - cholera, jesteś piękna. Nie czuj się gorsza od nich, bo nie jesteś gorsza. Wagę masz w normię, ale co z tobą nie tak?
Skończ z tym. Wyjdz z klatki. Jesteś piękna, pamiętaj.
I tu w tym momencie wybucham śmiechem. Jestem idiotką. Naprawdę. Oszukiwanie samej siebie jest bardzo zdrowe. Lustra nie oszukasz, tak samo ludzi. Bo co się zmieniło. Waga w normie, ale słyszę, że jestem grubasem, że mam :ciałka: cholerstwo. Miewam taką chęć, już bardzo często aby wziąć nóż i zacząć obrywać się ze skóry. Z tego cholernego t ł u s z c z u. Nienawidżę go. Nienawidzę s i e b i e.
Walczyłam wiecie? Rozmawiałam z ludzmi. Ale nikt nie był w stanie mi pomóc. Wyrzucić ze mnie tych myśli, że jestem tylko plugastwem chodzącym po tym świecie. A moje jesteswto jest równie żałosne, jak było. Bezsensu.
Tracę kontrolę, nad kaloriami. Wagą. Jedzeniem. To tak jakbym traciła grunt pod nogami. Czuję się bezsensu. Niczym wyprana, pusta lalka bez celu. Tłumaczę sobie, że jestem człowiekiem i jak każdy człowiek popełniam błędy - te s a m e. I nie potrafię się ich oduczyć. Popełniania na nowo. Bredzę od rzeczy. Ale to kolejna bezsenna noc. A rano czekają mnie dwie godziny wuefu. Chcę sobie porządnie wpierdolić bieganiem. Mam nadzieję, że zdechnę tam. Życzę sobie masy bólu, rozrywającego płuca, za swoją głupotę. N i g d y więcej. Żal mi siebie.
Chciałam wyciągnąć z tego innych. A sama w tym tkwię. Śmieszne prawda? Ale cóż począć skoro mój żywot od dawna jest stracony. Więc czas zdjąć maskę. I po prostu czekać na swoją kolej w tej chorej grze. Boli mnie każdy nerw ciała.
żałosne dziewczę.